Rozmowa z Komendantem Straży Gminnej w Kolbudach Mirosławem Mudlaffem


- Gdyby miał się Pan przedstawić naszym mieszkańcom w pięciu krótkich, żołnierskich zdaniach, to powiedziałby Pan…

- Posiadam bardzo duże doświadczenie w pracy związanej z szeroko pojętym bezpieczeństwem
i porządkiem publicznym. Jestem osobą solidną, która ponosi odpowiedzialność za wypowiadane słowa – „nie rzucam słów na wiatr”. Lubię stosować synergię dla uzyskania żądanego celu i efektu. Często stosuję niekonwencjonalne i niestandardowe sposoby działania i bardzo chcę pomagać ludziom. Jestem otwarty na współpracę i cenię ludzi potrafiących zaakceptować siłę argumentów, a nie argument siły.

- Jak upłynął pierwszy, historyczny, dzień pracy Straży Gminnej w Kolbudach?

- Pierwszy dzień pracy SG w Kolbudach upłynął pracowicie. Mogę zapewnić, że kolejne nie będą inne. Chociaż nie widać nas może jeszcze w terenie, to mamy pełne ręce roboty związanej ze sprawami organizacyjnymi. Uruchomienie straży wymaga spełnienia określonych warunków. Staramy się to realizować w możliwie najkrótszym terminie. Chcemy jak najszybciej rozpocząć działania, do których jesteśmy powołani.

- Czy nowy Komendant „orientuje się już w terenie”, na którym strzec ma porządku? Miał Pan już okazję porozmawiać z mieszkańcami Gminy Kolbudy i poznać najważniejsze problemy, którym Straż Gminna w Kolbudach będzie musiała stawić czoła?

- Terenu gminy Kolbudy wciąż się uczę. Każdego dnia mam też okazję spotykać się z ludźmi i poznawać problemy lokalnej społeczności. Trochę pewnie to jeszcze potrwa, ale jestem pełen nadziei. Wierzę, że przy pomocy pracowników urzędu, współpracujących z nami Policjantów oraz samych mieszkańców,
z których wskazówek chciałbym korzystać, będzie to dla mnie łatwiejsze.

- Czy jest Pan na bieżąco z mediami społecznościowymi? Wie Pan, że nie wszyscy mieszkańcy Gminy, mówiąc delikatnie, z entuzjazmem przyjęli informację o utworzeniu tej formacji w Kolbudach? Fotoradar, blokada, mandaty dla starszych Pań handlujących pietruszką, to niestety główne skojarzenia jakie wiele osób ma ze strażą miejską, czy gminną. Czy formacja, którą będzie Pan kierował jest w stanie przekonać przeciwników SG, że jednak było warto?

- Przyznam, że nie spodziewałem się takiego przywitania. Zdążyłem się zapoznać z wpisami zamieszczanymi w mediach społecznościowych. Bardzo mi przykro, że ich anonimowi autorzy wprowadzają w błąd mieszkańców, którzy mają prawo do uzyskania rzetelnych i sprawdzonych informacji. Jeżeli chodzi o społeczną opinię dotyczącą straży, to ta o karaniu „babć” z pietruszką jest reliktem dawnych czasów. Z kolei sprawę fotoradarów uważam za zamkniętą, gdyż straże utraciły uprawnienia do ich stosowania. Osobiście zawsze byłem przeciwnikiem używania tych urządzeń przez tę formację. Nie jesteśmy jednak powołani wyłącznie dla celów reprezentacyjnych, tylko dla poprawy poziomu porządku publicznego. Zapewniam, że swoimi działaniami przekonamy mieszkańców gminy, że powołanie SG, to dobra inwestycja w bezpieczeństwo, którego wszyscy pragniemy.

- Wiele samorządów rezygnuje z posiadania Straży Miejskich, czy Gminnych…

- Mogę podać przykłady samorządów które posiadały w swoich strukturach straże, następnie zlikwidowały je, a po kilku latach ponownie je powołały. Wynikało to z faktu, że na poziomie miasta czy gminy brakuje instytucji, która czuwa między innymi nad przestrzeganiem regulacji prawnych wynikających z podejmowanych przez gminy uchwał. Policja nie zawsze jest właściwym adresatem problemów zgłaszanych przez mieszkańców. Realizuje poważniejsze czynności związane choćby
z przestępczością.

- Wiele osób zastanawia się pewnie jakie wpływy z mandatów nałożonych przez SG zaplanowano w gminnym budżecie…Słyszy się, że w wielu miastach pod koniec roku służby odpowiedzialne za porządek „podkręcają śrubę”, żeby wyrobić mandatową normę i łatać budżetowe dziury…

- Ma Pan rację, że w niektórych miastach mandatami straży łata się budżetowe dziury. Moim zdaniem to niefrasobliwość niektórych samorządów doprowadziła do wypaczeń związanych ze stosowaniem fotoradarów. Z elementu poprawiającego bezpieczeństwo stworzono „maszynkę do zarabiania pieniędzy”. Na nas na szczęście nie ciąży taka presja i nie będziemy mieli żadnej normy mandatowej, co nie oznacza, że ich w ogóle nie nałożymy. Naturalnie przy konstrukcji każdego budżetu trzeba przewidywać dochody i wydatki, tak więc w przyszłym roku również taką informację powinniśmy przekazać, gdyż kwota nałożonych mandatów stanowi dochód gminy. Nie mamy jednak żadnych mandatowych wytycznych, ani narzuconych planów.

- Mieszkańcy Gminy z jednej strony nie chcą Straży Gminnej, z drugiej natomiast wątpią czy dwóch strażników i komendant będą w stanie, mówiąc kolokwialnie, „ogarnąć” tak duży teren i stawić czoła problemom śmieci, ciężarówek czy odpadów spalanych w domowych piecach. Będzie Pan Komendantem zza biurka, czy będzie Pan działał ze swoimi ludźmi w terenie?

- W swojej pracy nigdy nie byłem szefem zza biurka i lubię być tam, gdzie się coś dzieje. Tak więc z pewnością mieszkańcy gminy nie raz zobaczą mnie w terenie. Co do obsady kadrowej (1+2) - bo taki układ funkcjonuje w Kolbudach - muszę powiedzieć, że nie jest to liczba optymalna. Na bazie badań i opinii Komendy Wojewódzkiej Policji wzorcową obsadę stanowi układ (1+4). Mogę jednak zapewnić, że lubię wyzwania i postaramy się optymalnie wykorzystać posiadany potencjał. Potrzebujemy jednak trochę czasu, aby wiedzieć gdzie istnieją słabe punkty i jak je wyeliminować. Wiem, że oczekiwania mieszkańców są duże. Często słyszę z ich strony pytania „kiedy zaczniecie funkcjonować”. To brzmi, jakby nie mogli się nas doczekać. Zawsze odpowiadam „jeszcze chwilę tylko dopniemy sprawy organizacyjne”.

- Jak zamierza Pan współpracować z kolbudzką Policją? Na wiadomość o utworzeniu SG wielu mieszkańców reaguje mówiąc „lepiej było dać te pieniądze Policji i stworzyć dodatkowe etaty”. Takie opinie wygłaszane są zresztą nie tylko w naszej Gminie.

-Pieniądze na Policję zawsze się przydają. Opinie o większym dofinansowaniu Policji środkami inwestowanymi w straż gminną, to jednak moim zdaniem czysty populizm. Są wygłaszane przez osoby, które nie do końca znają i rozumieją problem. Zwolennikom takiego rozwiązania warto uświadomić, że niektóre samorządy naszego województwa, mówiąc kolokwialnie „już to przerabiały”. Krótko wytłumaczę ten mechanizm. Kilka lat temu istniała możliwość partycypowania samorządów w tworzeniu i utrzymywaniu nowych etatów Policji. Niektóre miasta i gminy zainwestowały i przekazywały środki finansowe na utrzymanie tych etatów przez okres czterech lat. Po tym czasie, zgodnie z zapewnieniami, etaty te miały pozostać na terenie danego samorządu a dalsze finansowanie przejąć miała Policja. Rzeczywistość okazała się inna. Po upływie tego okresu - i po wielokrotnych zmianach kierownictwa na szczeblu KWP, jak i w jednostkach terenowych - zapominano o tym. Zmieniano struktury organizacyjne jednostek, a wspomniane etaty zostały wchłonięte do innych komórek policyjnych. Nie możemy też zapominać, że Policjanci posiadają swoich przełożonych, którzy określają im priorytety w pracy. Są one głównie związane z przestępczością, co stanowiło od zawsze podstawowy miernik policyjnych działań. Nie ukrywam, że jestem byłym Policjantem i mam do tej formacji ogromny sentyment. Między innymi dlatego chciałbym aby nasza współpraca była wzorowa. Zresztą mieliśmy okazję już się poznać z kierownictwem kolbudzkiego Komisariatu.

- Na koniec pytanie, którego nie mogę sobie darować. Zresztą nie raz będzie się Pan pewnie musiał z nim mierzyć. Po informacji o Pana kandydaturze na Komendanta SG w Kolbudach w mediach społecznościowych zaczęto udostępniać materiały prasowe i publikacje na temat sopockich połowinek. Nie jest tajemnicą, że wcześniej kierował Pan sopocką Strażą Miejską? Ma Pan sobie coś co zarzucenia? Jak skończyła się ta sprawa? Proszę o krótki komentarz.

- Faktycznie do 31 stycznia br. byłem Komendantem Straży Miejskiej w Sopocie. Kierowałem nią prawie 13 lat. Po połowinkach Prezydent miasta odwołał mnie ze stanowiska. Uważałem, że niesłusznie. Nic nie miałem i nie mam sobie do zarzucenia. Oddałem sprawę do Sądu Pracy. Sprawę wygrałem i wypłacono mi odszkodowanie. Prezydentowi nakazano przywrócenie mnie na zajmowane stanowisko. W dniu rozpoczęcia pracy, po moim przywróceniu, otrzymałem ponowne wypowiedzenie umowy o pracę. Sprawę oddałem do sądu i czekam na rezultat.

- Przejdzie Pan do historii jako pierwszy Komendant Straży Gminnej w Kolbudach. Od Pana zależy jak będzie postrzegana ta formacja przez naszych mieszkańców i czy przyjmie się w naszej gminie. Odczuwa Pan z tego powodu presję? Jest to dla Pana wyzwaniem?

- Oczywiście, że odczuwam presję. Nie chcę zawieść oczekiwań mieszkańców, którzy wierzą, że możemy im pomóc w rozwiązaniu dręczących ich problemów. Mamy być dla nich wsparciem i pomocą. Zawsze tłumaczę swoim strażnikom, iż „pełnimy służebną rolę wobec społeczności lokalnej” i tak mamy się zachowywać. Nie możemy jednak mylić pojęć. Rola „służebna” nie jest tożsama z „służalczą”. Zrobimy co w naszej mocy aby Straż Gminna kojarzyła się jak najlepiej.

- Wytypował już Pan miejsce, w którym założycie pierwsze blokady?

- Nie mamy blokad na koła i na razie nie planujemy ich zakupu. Nie ulega jednak wątpliwości, że kwestie parkowania na ulicach Kolbud i innych miejscowości w gminie wymagają uregulowania. Nie będzie przymykania oka na parkowanie na gminnych trawnikach i ich dewastację. Osoby, które niszczą gminne mienie, utrzymywane z podatków mieszkańców, nie mogą liczyć na taryfę ulgową.

- Dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia.