Z czasów dzieciństwa na Litwie wspomina działania NKWD „to jak tłukli partyzantów i aresztowali jej matkę”. Pamięta jak "przechodził front" i z jednej strony były wojska rosyjskie z drugiej niemieckie. Jej rodzina na ten czas schroniła się w kościele. W 1949 roku w Niedzielę Palmową, panią Basię z rodziną wywieziono na Syberię, miała wtedy 9 lat… Wspomnień mieszkanki gminy Kolbudy będziemy mogli wysłuchać już w niedzielę 11 listopada. W imieniu organizatorki, Kamili Chomicz zapraszamy do świetlicy wiejskiej w Lisewcu. Spotykamy się o godzinie 16.00.

Historia, której uczymy się w szkole, o której słyszymy w telewizji, często opiera się na ogólnych faktach, statystycznych liczbach, narracjach konfliktów, w których ludzi dzieli się na bohaterów i przegranych. Tymczasem na obraz wydarzeń historycznych, składają się osobiste historie, są to skomplikowane moralnie, wielowątkowe, dynamiczne i nieprzewidywalne scenariusze zdarzeń.

- Kilka lat temu, miałam okazję spotkać panią Barbarę Dyrkę, która podzieliła się ze mną swoją historią - mówi Kamila Chomicz, organizatorka spotkania. - Słuchałam jej z niedowierzaniem i zdumieniem. Myślę, że z jej opowieści można się wiele nauczyć, na przykład tego jak czerpać życiodajną siłę i pragnienie życia w sytuacjach zwątpienia i wewnętrznego cierpienia. I pomyślałam sobie, że spotkanie z panią Basią i wysłuchanie jej opowieści, byłoby idealną celebracją Święta Niepodległości.

Pani Basia Dyrka urodziła się 1938 roku. Mieszkała na Litwie, nie znała swoich rodziców. Państwo Kożuchowscy, którzy ją adoptowali byli kalekami, więc pani Basia od najmłodszych lat się nimi opiekowała. Jak mówi, nie pamięta żeby matka ją przytulała.
Z czasów dzieciństwa na Litwie wspomina działania NKWD „to jak tłukli partyzantów i aresztowali jej matkę”. Pamięta jak "przechodził front" i z jednej strony były wojska rosyjskie z drugiej niemieckie. Jej rodzina na ten czas schroniła się w kościele. W 1949 roku w Niedzielę Palmową, panią Basię z rodziną wywieziono na Syberię, miała wtedy 9 lat. „W nocy zapukali do drzwi, a fury już stały pod drzwiami” - wspomina. Podróż trwała cały miesiąc. Na Syberii Basia pracowała w lesie, piłowała drzewo. Dodaje: „Niczego tam nie było, tylko nędza. Nie było co jeść. Chodzili my po polu, szukali chociaż kartofla”. W zimę temperatura schodziła do -60 stopni. Pewnego dnia w szkole została oskarżona o złorzeczenie na temat zdrowia Stalina. To było kłamstwo, z którego powodu Basia była szykanowana przez swoją nauczycielkę i bita przez dzieci w szkole. Do Polski przyjechali w 1953 r. Dostali propozycję objęcia gospodarstwa w Pręgowie. „Tutaj mojego przystojnego męża poznałam. Mój mąż był strażakiem.” Pani Basia pokazuje zdjęcie które ma 56 lat i mówi „To jest nasza straż z Pręgowa”, zakładał ją jej ojciec pan Kożuchowski. W straży udzielał się jej mąż, a ona była opiekunką młodzieżówki. Pani Basia wspomina strajki w Gdańsku. Pracowała wtedy na kolei, na dworcu. „Tłukli tych ludzi, Jezus Maria, pałowali". Później pani Dyrka zaczęła pracować w Kolbudach. Urodziła czwórkę dzieci. Na koniec dodaje. „Na Syberii nas uważali za Litwinów, a w Polsce na nas Ruskie mówili. Wszędzie nas jak obcych traktowali”.

ZAPRASZAMY was na spotkanie z Panią Barbarą Dyrką, 11 listopada do świetlicy wiejskiej w Lisewcu na godzinę 16.00