Jadąc z Oruni w kierunku Wyżyny Gdańskiej mija się Łostowice, z boku zaś pozostaje ciekawie wkomponowany w pejzaż Zakoniczyn. Ostatnią miejscowością przed obwodnicą są Kowale.

Kiedyś była to spokojna wioska. Dziś przecina ją nader ruchliwa trasa. Z dawnej zabudowy niewiele pozostało. Warto jednak zatrzymać si, chociażby po to, by obejrzeć piękną zabytkową budowlę. Pierwsza pisana zmianka o Kowalach, które w wieku XIV należały do gdańskich Krzyżaków pochodzi z roku 1378. Mowa w niej o warunkach przyznanej przez komtura Walpota von Bassenheyn dzierżawy. We wsi żyło wówczas ośmiu gospodarzy i tyluż ogrodników. W dokumencie z roku 1400 nazwę osady zapisano jeszcze w brzmieniu "Kuhwal", później wszakże notowano ją z reguły jako "Kowall".

Po wypędzeniu z Gdańska zakonnych rycerzy, decyzją króla Kazimierza Jagiellończyka właścicielem pokrzyżackiej posiadłości zostało miasto i poczynając od roku 1454 właśnie gdańszczanie mieli tu swoje dobra.

W Kowalach żyło się raczej biednie. Wojny nie oszczędzały osady położonej tuż przy uczęszczanym trakcie a przecież na jej mieszkańców nakładano jeszcze liczne obowiązki związane z koniecznością wykonywania prac szarwarkowych.

Nigdy nie było tu świątyni, toteż dziesięcinę płacono kościołowi św. Katarzyny. Od roku 1636 Kowale, podobnie jak Kolbudy, związane były z parafią w Lublewie. Pierwsza szkoła powstała tu natomiast już na początku XVII wieku. Mieszkańcy dość często się procesowali. Spory dotyczyły przeważnie przywileju korzystania z ryb z miejscowego stawu i strugi.

Mimo niewielkiej stosunkowo liczby mieszkańców oraz faktu, że większość tutejszych gospodarzy tonęła w długach, karczma istniała tu już czterysta lat temu. Jednego z jej XVI-wiecznych właścicieli puszczono "z torbami", a wszystko przez to, że władze odebrały mu zgodę na wyszynk piwa. Była to kara za tolerowanie hazardu oraz gry w karty, i to po godzinie... dwudziestej drugiej.

W owym czasie osobliwy rozgłos zyskała sobie w Kowalach niewiasta o imieniu Elżbieta. Była ona żoną aż pięciu kolejnych sołtysów: Mertena, Michela, Lorenza, Henryka i jeszcze jednego Martena. Czterech z nich pochowała, jedynie ostatniemu udało się ją przeżyć.

Tuż przed zajęciem Gdańska przez Prusaków (po II rozbiorze Polski) obszar wsi wynosił 30 włók chełmińskich, z czego trzy należały do sołtysa, dwie do karczmarza, reszta zaś do gospodarzy, lub do gdańszczan. Hodowano tu wówczas sporo, bo aż ponad 80 koni, 48 sztuk bydła i blisko 200 owiec. Ile było w Kowalach kowali, o tym nie wspomina nawet autor cennej pracy źródłowej na temat miejscowości Gdańskiej Wyżyny John Muhl.

Zajrzywszy tu, zwróćmy uwagę na przebudowany wprawdzie, lecz jakże wciąż piękny w swej archaicznej postaci dom o konstrukcji ryglowej z ukrytym za starymi drzewami podcieniem wspartym na czterech drwnianych kolumienkach. Zapewnie pamięta napoleońskie, jeśli nie jeszcze dawniejsze czasy.