Od kilku tygodni do Straży Gminnej w Kolbudach oraz sołtysów dociera coraz więcej informacji o dzikach pojawiających się w różnych rejonach gminy. Zwierzęta podchodzą do zabudowań i niespecjalnie boją się ludzi. Na trasie swoich wędrówek często niszczą trawniki i wywracają niezabezpieczone kubły na śmieci. Problemowi leśnych gości odwiedzających centra naszych wsi poświęcono sporo czasu podczas wrześniowej sesji Rady Gminy Kolbudy. Okazuje się, że pozbycie się leśnych gości z naszych ulic i osiedli nie jest proste.

Mieszkańcy Gminy Kolbudy coraz częściej obawiają się dzików, które podchodzą w pobliże posesji i całkiem swobodnie czują się w miejscach publicznych odwiedzanych przez wiele osób, w tym matki z dziećmi. Zwierzęta nie boją się ludzi i nawet nie zwracają uwagi na ich obecność. 

- Co się stanie, gdy dzik zaatakuje dziecko? – pytają osoby, które miały okazję spotkać dziki podczas spaceru.

W miejsca, w których pojawiły się zwierzęta najczęściej wzywani są strażnicy gminni. Ci, trzymając się obowiązującego prawa, mają jednak ograniczone możliwości. Interwencje mundurowych ograniczają się więc do przepłoszenia zwierząt m.in. za pomocą sygnałów dźwiękowych radiowozu. To przynosi jednak tylko chwilowy skutek, co spotyka się z niezadowoleniem mieszkańców. Mało skuteczne okazują się również chemiczne środki odstraszające zwierzęta.

- Temat jest nam dobrze znany – mówi wójt Andrzej Chruścicki. – Dziki podchodzą również w okolice Urzędu Gminy Kolbudy, gdzie niszczą trawniki. Ze względu na obostrzenia mające zapobiegać rozprzestrzenianiu się afrykańskiego pomoru świń odławianie dzików i ich przewożenie w inne miejsce nie jest możliwe. Sprawa została zgłoszona do koła łowieckiego. Myśliwi mają jednak określone procedury i harmonogramy. Musimy cierpliwie czekać, pamiętając żeby nie dokarmiać dzików i odpowiednio zabezpieczać śmietniki. Dzikie zwierzęta pojawiają się tam, gdzie mają pożywienie. Problem występował też na osiedlach w Kowalach. Tam, po ustawieniu zabezpieczonych wiat śmietnikowych dziki pojawiają się już rzadziej.

Słowa wójta podczas sesji Rady Gminy Kolbudy potwierdził Krzysztof Jakubiszak, leśniczy z Otomina. Przyznał, że ze względu na ASF i żółtą strefę w jakiej znajduje się nasz region dzików nie można odławiać. Przypomniał, że większość sołectw Gminy Kolbudy sąsiaduje z terenami leśnymi, a jesień to okres, w którym dziki silnie żerują przygotowując się do zimy.

- Gdy jest spory opad nasion buka czy dębu, to dziki znajdują pożywienie w lesie – tłumaczył Krzysztof Jakubiszak. – Jeżeli jest ich mniej, to zwierzęta szukają pokarmu gdzie indziej. W tym przypadku na osiedlach. Musimy być przygotowani, że w tym okresie dziki będą się pojawiały.

Jak się okazuje pogoda ma wpływ nie tylko na ilość pokarmu, ale również na liczbę dzików.

- W normalnych warunkach locha prosi się zazwyczaj raz w roku w okresie od stycznia do marca – mówi leśniczy. – Gdy zimy są ciepłe, to zdarza się, że porodów jest więcej. Na tempo przyrostu liczby dzików wpływa też fakt, że potomstwo wydają samice w młodszym wieku. Dodatkowo w takich warunkach atmosferycznych przeżywa znacznie więcej warchlaków, niż gdy zimy są mroźne. 

Leśniczy potwierdził, że koła łowieckie podejmują działania w oparciu o zatwierdzony odstrzał redukcyjny. Zwrócił jednak uwagę, że taka akcja może być przeprowadzona w odległości minimum 150 metrów od osiedli ludzkich. W warunkach naszej gminy jest to kryterium trudne do spełnienia.

- Dopiero po ściągnięciu zwierząt do lasu możliwy byłby odstrzał – mówił Krzysztof Jakubiszak. - To będzie trudne, bo dzik lubi towarzystwo ludzi.

Co zatem możemy zrobić aby liczba wizyt dzików na naszych osiedlach spadła? Przede wszystkim nie możemy ich dokarmiać. W miejscach łatwo dostępnych dla zwierząt nie powinniśmy też pozostawiać resztek jedzenia. Musimy również zadbać o odpowiednie zabezpieczenie pojemników na śmieci, tak aby zwierzęta nie miały do nich dostępu.

Czy należy się obawiać dzików, które pojawiają się na naszych ulicach?

- Trzeba zachować zdrowy rozsądek – mówi Krzysztof Jakubiszak.  – Z reguły gdy człowiek spotyka w lesie dzika, to ucieka w jedną stronę, a zwierzę w drugą.

Leśniczy dodaje jednak, że na osiedlach może zdarzyć się inaczej. Agresywne mogą być zwłaszcza lochy z młodymi. Mogą zaatakować, gdy czują, że warchlaki są zagrożone. Powinniśmy więc szczególnie uważać spacerując z psami, które puszczone wolno, szczekając na dzika i stając z nim oko w oko mogą wywołać agresję dzikiego zwierzęcia.

Zachowajmy więc zdrowy rozsądek, bezpieczną odległość i nie ułatwiajmy dzikom zdobywania pokarmu. To najprostszy w tej chwili sposób, aby dzikie zwierzęta przestały tak chętnie odwiedzać centra naszych wsi.